retro

retro

wtorek, 8 października 2013

Wyrzuć chomika z karuzeli

Smutne, jak potrafimy zapodziać w codziennej gonitwie za własnym ogonem sens życia i świadomość tego, co naprawdę ważne.

Znam kogoś, kto przez pół wieku harował ciężko, żeby zapewnić godziwy byt swojej rodzinie. Nie odpoczywał, urlopy spędzał na budowaniu własnego domu, pakował w to każdy grosz, wciąż patrzył w przyszłość, nigdy nie rozglądał się wokół siebie.
Świat tego kogoś runął w gruzy w ciągu koszmarnych trzech miesięcy, gdy najbliższa mu osoba umiarała na raka. Odeszła, a jemu pozostał niemal wykończony bliźniak z ogrodem, w którym ta najukochańsza osoa jeszcze niedawno sadziła kwiaty i drzewa. Pozostały dorosłe dzieci, jedno na emigracji i drugie zajęte swoimi sprawami. Niespłacony kredyt, stare fotografie i zawsze pełny kieliszek na pocieszenie.

Nie chcę tak, boję się tego. Chcę pamiętać Ważne Chwile, ważne przez duże W. Pierwszy uśmiech, pierwszy ząbek, pierwszy krok. Zapach niemowlęcia w ramionach i zapach kwiatów na Dzień Matki. Chcę mieć czas na pieczenie ciasta, rodzinny obiad w niedzielę, spacer, kolację z mężem, podczas której powieki nie opadają ze zmęczenia po całym tygodniu pobudek o świcie.

Nie pamiętam, czy Lala długo miała na ramieniu ślad po szczepionce BCG. Nie pamiętam dnia, w którym zawołała Mamo. Pewnie byłam wtedy w pracy, a pierwsze "mamo" usłyszała nasza niania Justynka.

Przez sześć lat życia Lali spędziłam z nią i blisko niej może... dwa?
Reszta to Justynka, przedszkole i szkoła.
Dwa lata z sześciu, na dodatek z uwagą rozproszoną problemami dnia codziennego, stresem zawodowym, finansami, skrzeczącą rzeczywistością.

Jakie to smutne.

Być może starzeję się, ale nie ma już we mnie potrzeby, żeby coś sobie i światu udowadniać, sztucznie się dowartościowywać i przeglądać w oczach innych osób. Mąż półżartem zarzuca mi niekiedy, że dziczeję - a ja zwyczajnie odpoczywam teraz, przewartościowuję i ustawiam na nowo. Nie nudzę się sama ze sobą.

Mamy niewielu przyjaciół, ale takich, którzy odetną sobie dłoń za nas, jeśli zajdzie taka konieczność.
Mamy też trzy wymagające, aktywne i utalentowane córki, którym tak bardzo chciałabym dać to, co najlepsze, co ułatwi im kiedyś start w dorosłe życie i uzbroi przeciw wszelkim próbom i nieszczęściom, i całemu złu, jakie może gdzieś tam na nie czyhać.

Temu chcę poświęcić czas, uwagę i wszystkie siły - dlatego teraz kombinuję usilnie, co tu zrobić, żeby sobie - nam - to umożliwić. Pracować żeby żyć, a nie żyć żeby pracować. Robić to, co lubię i być tym, kogo lubię - nie trybikiem w korporacji, cieniem człowieka, weekendową mamą dzieciom - tylko sobą, jaką odkrywam każdego kolejnego dnia dzięki tej jednej nocy sprzed roku, kiedy los bez pytania mnie o zdanie zatrzymał chomiczą karuzelę i otworzył mi oczy................... zapewne po raz ostatni.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz